Minister sportu Witold Bańka skrytykował publicznie samorządy, które jego zdaniem rozrzutnie finansują sport zawodowy, a oszczędzają na młodzieży. Jako przykład podał swoje rodzinne Tychy. Co na to prezydent Tychów Andrzej Dziuba?
Samorządy mają swój wkład w medale zdobywane na olimpiadzie?
Andrzej Dziuba, prezydent Tychów, w latach 90-tych prezes hokejowego GKS-u Tychy: - Oczywiście, co więcej polski sport bez samorządów byłby dzisiaj na dużo niższym poziomie. Można sypać przykładami klubów, które utrzymały się na powierzchni dzięki pomocy samorządów: to nie tylko nasz GKS Tychy, ale Ruch Chorzów, GKS Katowice, Górnik Zabrze, Śląsk Wrocław, Korona Kielce i wiele innych.
Ta pomoc odbywa się zgodnie z prawem, bo pozwala na to ustawa o sporcie i samorządy z tego korzystają. Gdyby nie samorządy to polski sport byłby dzisiaj daleko za Gabonem.
Minister Bańka twierdzi jednak, że samorządy zbyt dużo wydają na zawodowców, a za mało na sport młodzieżowy i trzeba to zmienić. Jako przykład takiego braku równowagi podał swoje „rodzinne miasto”, czyli Tychy.
- Ja się z taką opinią absolutnie nie zgadzam. To się generalnie wpisuje taką PiS-owską politykę, która stara się ograniczyć nasze samorządowe prawa i chce decydować praktycznie o wszystkim. A to przecież samorząd ma decydować na co przeznacza własne środki, jeśli tylko czyni to zgodnie z prawem, a prawo mówi, że wspieranie kultury fizycznej jest zadaniem własnym gminy.
Pewnie, że zawsze można powiedzieć, że są inne potrzeby, że za te pieniądze można zreperować ileś kilometrów chodników, ale my staramy się tak działać, żeby pieniądze mieszkańców dzielić na różne zadania. Najłatwiej jest wszystko dezawuować, niech to padnie wszystko, niech to szlag trafi i niczego nie będzie.
Minister jest młodym człowiekiem i często strzela różnego rodzaju gafy. Tą wypowiedź o Tychach, też traktuję w takich kategoriach. Poza tym dla mnie to nieładne, bo możemy się różnić politycznie, ale jeśli chodzi o sport to powinniśmy mówić jednym głosem i cieszyć się, że powstają nowe obiekty, a nie krytykować. Do tego w niezgodzie z faktami.
Może jednak za dużo dajecie na zawodowców?
- Fakty są takie, że w 2015 r. na sport wydaliśmy 24,3 mln zł, a w 2016 r. 26,9 mln zł. Z tego na Miejski Ośrodek Sportu Młodzieżowego poszło odpowiednio 1,8 i 2,1 mln zł. Przy niższym budżecie w 2016 przeznaczyliśmy na sport młodzieżowy ponad 10 proc. więcej.
A te gigantyczne pieniądze na sport zawodowy, czyli dotacje dla klubów to ok. 8,4 mln w ubiegłym i 8,6 w tym roku – przy budżecie ok. 600 mln zł. A to dotyczy także klubów prowadzących sekcje skoków do wody czy teakwondo, czyli nie zawodowców. Mówienie, że finansujemy zawodowców kosztem młodzieży jest po prostu kłamstwem.
Ale może pan jako były prezes GKS-u Tychy za mocno wspiera klub?
- To mieszkańcy decydują na co gmina ma wydawać ich pieniądze, to oni głosują, a nie minister i jeśli im się nie podoba dokonują zmian. Widać w Tychach moje działania mieszkańcom nie przeszkadzają, bo jestem prezydentem czwartą kadencję, a w ostatnich wyborach wygrałem w pierwszej turze z poparciem 65 procent.
Przejmowanie klubów przez samorządy to chyba jednak nie jest idealne rozwiązanie?
- Gdy powoływaliśmy spółkę Tyski Sport (właściciel GKS Tychy – przyp. red.), powiedziałem wyraźnie, że to jest rozwiązanie przejściowe. Ale gdyby nie ta spółka, dzisiaj w Tychach nie byłoby sportu wyczynowego – ani hokeja, ani piłki nożnej.
Podobnie było w wielu miastach na Śląsku, gdzie po upadku komuny sport został bez dotacji od wielkich górniczych czy hutniczych koncernów, a jednocześnie nie pojawiły się prywatne spółki, jak np. Amica Wronki, które chciały inwestować w kluby. Bez samorządów to wszystko by upadło, to gminy były ostatnią deską ratunku dla klubów.
Oczywiście zgadzam się, że to powinno wyglądać inaczej, ale potrzebujemy na to trochę czasu. Trzeba zmian systemowych, żeby firmom opłacało się sponsorować kluby, bo dzisiaj nie ma żadnych mechanizmów, które dawałyby przywileje, które tym, którzy własne pieniądze inwestują w sport.
Słychać jednak zarzuty, że dajecie duże pieniądze na – przepraszam za sformułowanie – podrzędnych, bo zaledwie pierwszoligowych piłkarzy.
- Nie jest moją winą, że ludzie chcą oglądać piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę. Na mecze naszych pierwszoligowych piłkarzy przychodzi po 12 tys. ludzi, a przy całym szacunku dla np .lekkoatletów czy wioślarzy to tylu nie zbierze się na ich zawodach w Polsce przez cały rok.
Takie są fakty, to mieszkańcy-kibice „głosują nogami” i pokazują nam co chcą oglądać. Ja doceniam i podziwiam choćby Anitę Włodarczyk, ale rzut młotem nigdy nie dorówna popularnością grom zespołowym.
Jednocześnie dodam, że właśnie budujemy w mieście piękną areną lekkoatletyczną za ponad dwadzieścia mln złotych - ministerstwo jakoś nadmiernie nam nie pomaga bo daje pomiędzy 5 a 6 mln zł. Szykujemy stadion dla drużyny futbolu amerykańskiego, powstaje aquapark za kilkadziesiąt milionów, jak więc można mówić, że dajemy zawodowcom kosztem innych?
Poza tym, trzeba pamiętać – i nie ja to wymyśliłem - że sport musi mieć ten kształt piramidy. Muszą być ci zawodowcy, którzy sprawią, że dzieci będą chciały trenować i będą miały cel - zagrać w pierwszym zespole GKS-u Tychy. I u nas to tak wygląda. W 120-tysięcznym mieście trenuje w Akademii Piłki Nożnej ponad tysiąc młodych zawodników. To przecież rewelacja, ale nie byłoby tego zainteresowania bez drużyny ligowej.
Dostaliście po głowie także za stadion, który kosztował 130 mln zł, pytano po co wam obiekt na 15 tys. osób.
- Były głosy, że jesteśmy rozrzutni, ale wiedzieliśmy co robimy. Dzisiaj na ten stadion przychodzi tyle ludzi, że na pewno to my mieliśmy rację podejmując decyzję o budowie obiektu na 15 tys. widzów.
Poza tym stadionu nie buduje się na 5 czy 10 lat tylko na 50 i trzeba tak na to patrzeć.
Gdyby w latach 50-tych, gdy po naszym mieście jeździło parę „Warszaw”, architekci budujący Tychy myśleli takimi ograniczonymi kategoriami, to nie mielibyśmy szerokich czteropasmowych ulic, wygodnych rond czy skrzyżowań, które służą nam do dzisiaj.
Stadion zbudowaliśmy za swoje 130 mln złotych, w terminie, zgodnie z kosztorysem. My w Tychach nadrobiliśmy już zaległości w infrastrukturze – mamy miasto skanalizowane w stu procentach, mamy drogi, chodniki. Mieszkańcy chcą teraz rozrywki, kultury. Dlatego powstał stadion, budujemy aquapark – także za swoje.
I będziecie do nich dokładać…
- Tak, słyszę narzekania, że do obiektów sportowych się dokłada, ale przecież samorząd nie jest od tego, żeby zarabiać, tylko spełniać oczekiwania mieszkańców, sprawiać, żeby im się lepiej żyło. Oczywiście, trzeba tak działać, żeby koszty minimalizować, zarządzać obiektami jak najlepiej się da, ale czasami trzeba dołożyć. Jakoś nikt nie narzeka, że dokłada się wielkie pieniądze do teatrów, filharmonii.
Do stadionów się dopłacało i będzie się dopłacać, bo nie mamy jeszcze tego poziomu zamożności, żeby za bilet zażądać np. 100 złotych, a już nie mówię, że 100 euro jak choćby na Borussi Dortmund.
Dodam jeszcze, że mamy w mieście ponad 60 boisk „typu orlik”, oświetlonych, ogrodzonych w każdej dzielnicy, niemal przy każdej szkole. I od tego zaczęliśmy budować tą piramidę o której mówiłem, dopiero później powstał stadion.
Źródło: portalsamorzadowy.pl
*********************************************************************************************************************
Ciężko się nie zgodzić z Prezydentem Dziubą. Gdyby samorząd nie dotował sekcji sportowych to w dzisiejszych realiach, sportu (na obecnym poziomie) w Tychach po prostu by nie było. Mielibyśmy dalej zdewastowany stadion na Edukacji i pewnie już wysłużone i sypiące się lodowisko.
Proszę pamiętać również, że sport to najlepsza wizytówka i reklama miasta.
O wielu miejscowościach nigdy byśmy nie usłyszeli, gdyby nie ich drużyny sportowe. Sport to również rozrywka dla mieszkańców a tej póki co za wiele w Tychach jeszcze nie mamy.
tychymyopinions