GKS Tychy dokonało wyczynu niesamowitego. Na turnieju w Rouen w pobitym polu zostawił silny białoruski Szachtior Soligorsk i ukraiński HK Kremieńczuk. W finale PK, miejsca jeszcze nie ustalono, w dniach 8-10 stycznia 2016 roku tyszanie zmierzą się z Rouen Dragons, Herning Blue Fox i HC Asiago.
Na gorąco, specjalnie dla Interii, z Rouen, awans mistrzów Polski komentuje szef sekcji hokejowej GKS Tychy Wojciech Matczak.
- Opowiem po kolei, od meczu z Rouen, czyli jedynym przegranym. Prowadziliśmy i w drugiej tercji mieliśmy tyle sytuacji, chociażby w okresie przewag, że spokojnie mogliśmy jeszcze ze dwa gole strzelić i załatwić sprawę. Później, na początku III tercji zdarzył nam się przestój, to jest bolączka ten brak konsekwencji. W tym okresie straciliśmy gole, przez które przegraliśmy - uważa Matczak.
- Rouen grało hokej kanadyjski, zresztą zawodników z tego kraju ma wielu w składzie. W moim odczuciu byli do ogrania, tym bardziej, że świetnie byliśmy ustawieni taktycznie - dodaje.
- Spotkanie z Szachtiorem Soligors zaczęliśmy niedobrze. Łapaliśmy karę, nie mogliśmy wejść w mecz. Uśmiechnęło się do nas szczęście - nie kryje pan Wojciech. - Młody narybek Komorski i Bepierszcz strzelili bramki na wagę zwycięstwa. To nasze nowe nabytki, warszawiacy. Zostali sprowadzeni dla odmłodzenia zespołu, a tu proszę wzięli na siebie odpowiedzialność za strzelane gole i chwała im za to!
- Spotkanie z Kremieńczukiem, powszechnie uznawanym za najsłabszego naszego przeciwnika, bo to najmłodszy zespół, nie było lekkie. Porównując do naszych ligowych realiów, Ukraińcy, podobnie jak w zeszłym sezonie Podhale Nowy Targ, przez 60 minut "orali" non stop. Bez goli Jarka Rzeszutki w pierwszej tercji byłoby ciężko - nie kryje Matczak. - Ciśnienie, nerwy, były do końca. Podobnie zresztą jak w meczu Rouen z Soligorskiem. Białorusini zagrali bardzo dobrze. Mieli sporo sytuacji, ale bramkarz Rouen Dany Sabourin spisał się świetnie, ratował zespół wielokrotnie - komentuje szef sekcji hokejowej GKS-u.
- Atmosfera? W tej chwili się cieszymy, ale od wtorku zaczynamy operację "finał Pucharu Kontynentalnego". Jeszcze nie wiemy, gdzie on zostanie rozegrany. Musimy się solidnie przygotować. Reprezentacja Polski w grudniu gra turniej EIHC w Katowicach. Wiemy, że kadra to dobro narodowe, ale w tym momencie nasz występ w finale jest ważniejszy od towarzyskiej gry reprezentacji. Dlatego nie puścimy kadrowiczów na najbliższe zgrupowanie. Polski hokej na taki triumf czekał 23 lata - podkreśla Wojciech Matczak.
Mistrzom Polski w pierwszym meczu wypadł kontuzjowany Maksim Kartoszkin. - Ale to niegroźny uraz. Maksim wyjdzie z tego - zapewnia szef hokeja w ekipie mistrzów Polski.
Źródło: hokej.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz