- Kto to był? - zagaduje jeden z pracowników lotniska.
- Hokeiści GKS-u Tychy, właśnie awansowali do finału PK. To największy sukces od niemal dekady - odpowiadam.
- Aha, ale to juniorzy czy starsi?
Na lotnisku żadnego przywitania nie było. Gdy w Balicach lądowali piłkarze Wisły Kraków, nawet po przegranych meczach w późnych godzinach nocnych czekała na nich spora grupa kibiców. Tymczasem hokeiści GKS-u przeszli przez halą przylotów przez nikogo niezauważeni.
Być może jakiś komitet powitalny będzie czekał w Tychach, ale mimo wszystko zawodnicy byli trochę zawiedzeni. - Udało nam się zrobić wynik ponad stan, a z dziennikarzy jest tylko pan. Wiem, że hokej nie jest w Polsce sportem numer jeden, ale spodziewałem się, że ktoś jeszcze się zjawi - zagadywał jeden z hokeistów.
Okazało się, że z radości nie oszalał też Polski Związek Hokeja na Lodzie. Podczas gdy tysiące ludzi z Krakowa, Nowego Targu, Gdańska czy nawet Oświęcimia (kibic Unii i GKS-u nie darzą się sympatią) składało tyszanom gratulacje przez internet zaraz po zakończeniu spotkania, to działacze z centrali musieli przespać się z sukcesem.
- Gratulacje z PZHL-u dostaliśmy dopiero w poniedziałek. Zadzwoniła jedna osoba... - żalili się tyszanie.
Mimo to zawodnicy mają nadzieję, że dzięki awansowi GKS-u do finału Pucharu Kontynentalnego o hokeju zrobi się choć trochę głośniej.
- To duży sukces. Dzięki temu choć trochę mogliśmy rozreklamować dyscyplinę i część kibiców o niej usłyszała. Może teraz chętniej zaczną przychodzić na lodowiska - mówi Marcin Kolusz, napastnik GKS-u i kapitan reprezentacji Polski.
Mimo to zawodnicy mają nadzieję, że dzięki awansowi GKS-u do finału Pucharu Kontynentalnego o hokeju zrobi się choć trochę głośniej.
- To duży sukces. Dzięki temu choć trochę mogliśmy rozreklamować dyscyplinę i część kibiców o niej usłyszała. Może teraz chętniej zaczną przychodzić na lodowiska - mówi Marcin Kolusz, napastnik GKS-u i kapitan reprezentacji Polski.
Źródło: interia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz