W drugim finałowym meczu GKS Tychy przegrał niestety po rzutach karnych z Ciarko Sanok 1:2.
Tyszanie przez cały mecz mieli bardzo dużą przewagę, długimi momentami nie wyjeżdżając z tercji przeciwnika co pokazuje ogromna przewaga w strzałach na bramkę (55:17 na korzyść tyszan). Niestety dzisiaj bardzo szwankowała skuteczność za co Trójkolorowi zapłacili najwyższą cenę - porażką. Z drugiej strony fantastyczne zawody rozegrał bramkarz Sanoka, który wybronił wiele wydawałoby się beznadziejnych sytuacji...
Teraz rywalizacja przenosi się na dwa mecze do Sanoka. Tam GKS zagra w najbliższy piątek i sobotę a oba spotkania będzie można zobaczyć na żywo w TVP Sport.
Stan rywalizacji do 4 zwycięstw: 1:1
*************************************************************************************************************
Wielkie emocje w drugim finale ligi hokeja. Ciarko Sanok górą
Hokeiści GKS Tychy mieli miażdżącą przewagę, a mimo tego przegrali u siebie w drugim meczu finału Polskiej Hokej Ligi z Ciarko PBS Bank Sanok 1:2 po karnych. Bohaterami spotkania byli John Murray, który obronił 55 strzałów i zachował czyste konto w karnych oraz Rafał Ćwikła - strzelec wyrównującego gola, który jako jedyny trafił także z karnego.
Sanoczanie ruszyli do ataku, ale gdyby nie John Murray, już w 3. minucie byłoby po meczu. Tyszanie szybko wypracowali świetną okazję, ale bramkarz Sanoka obronił dwa strzały Tomasza Malasińskiego. Chwilę później zatrzymał Jarosława Rzeszutkę i Milana Baranyka, a jeszcze lepiej interweniował po strzale Josefa Vitka. Szóstą okazję miał Jarosław Rzeszutko - aż złapał się za głowę, gdy krążek nie wpadł do siatki.
Po tej sytuacji doszło do pierwszego spięcia i sędzia odesłał na ławkę kar aż pięciu zawodników, aby na wszelki wypadek ostudzić emocje. Sfrustrowani sanoczanie łapali jednak kolejne niepotrzebne kary i przez 70 sekund musieli bronić się w podwójnym osłabieniu.
Tyszanie mieli dużą przewagę (11:2 w celnych strzałach w pierwszych 10 minutach), ale zespół z Podkarpacia pokazał, że nie można go lekceważyć - dwukrotnie skontrował w osłabieniu, jednak Sztefan Żigardy powstrzymał rywali w sytuacjach sam na sam. Z kolei tuż przed końcem pierwszej tercji gospodarzy uratowała poprzeczka.
Przerwa niczego nie zmieniła - goście nie mieli pomysłu w ataku, a we własnej tercji zostawiali rywalom bardzo dużo miejsca. Tak też było w 25. minucie, gdy Łukasz Sokół ładnie przymierzył w okienko i dał prowadzenie GKS-owi.
Nie minęły dwie minuty, a GKS mógł strzelić trzy kolejne gole. Trener Miroslav Fryczer uznał, że jego zespół wyczerpał już limit szczęścia i poprosił o czas. O przewadze tyszan w dwóch pierwszych tercjach najlepiej świadczy statystyka celnych strzałów - 40:12.
Wydawało się, że gospodarze całkowicie kontrolują sytuację, zwłaszcza że sanoczanie nie sprawiali wrażenia, że są w stanie wykorzystać szansę, jaką dawał im niesamowicie broniący Murray. Tymczasem w 42. minucie rozegrali ładną akcję i Rafał Ćwikła wyrównał.
Goście coraz groźniej atakowali. Kolejne okazje mieli też tyszanie, Murray jednak wciąż kapitalnie bronił.
Sanoczanie nie wykorzystali dwuminutowego okresu gry w przewadze w dogrywce i mecz rozstrzygnął się dopiero w karnych.
Źródło: rmf24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz