niedziela, 28 grudnia 2014

Hokejowy rekord na Kraków Arenie, Tychy i Sanok w finale Pucharu Polski!


12 800 widzów obejrzało z trybun Kraków Areny półfinałowy pojedynek Pucharu Polski pomiędzy Ciarko PBS Bank KH Sanok i Comarch Cracovią! To rekord frekwencji w polskim hokeju. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem sanoczan 3:2. "Jesteśmy szczęśliwi, ale czujemy jakieś zmęczenie, nie jesteśmy w optymalnej dyspozycji" - mówił po końcowej syrenie napastnik Ciarko Martin Vozdecký. W rozgrywanym wcześniej półfinale pomiędzy JKH GKS-em Jastrzębie i GKS-em Tychy górą okazali się tyszanie, którzy rozbili przeciwnika 6:1. "Spotkanie ustawiły dwie pierwsze, szybko strzelone bramki. Nie powiedziałbym, że Jastrzębie wyglądało w tym meczu słabo. Myślę, że do połowy meczu było na równo - po prostu my strzelaliśmy, a oni nie" - komentował po spotkaniu napastnik tyskiej drużyny Jarosław Rzeszutko.

Rzeszutko: W finale musimy zagrać swoje

Jarosław Rzeszutko, GKS Tychy:Patrząc z perspektywy ostatniego gwizdka, to spotkanie ustawiły dwie pierwsze, szybko strzelone bramki. Dobrze, że akurat nam się to udało. Lód był dobry na początku każdej tercji, później stawał się coraz słabszy, więc kluczem było wytrzymać pierwsze minuty.

Nie powiedziałbym, że Jastrzębie wyglądało w tym meczu słabo. Wpływ na ich postawę miały na pewno te dwie szybko stracone bramki. Później w pierwszej tercji tak naprawdę przejęli trochę inicjatywę i Štefan (Žigárdy) sporo nam w tym momencie wybronił. A potem padły kolejne gole dla nas i myślę, że po nich jastrzębianie troszeczkę się podłamali. Ale uważam, że do połowy meczu było na równo - po prostu my strzelaliśmy, a oni nie.

W finale musimy zagrać swoje, zagrać to, co nakreśli nam trener. Cel jest taki sam jak w półfinale.

Gra się tutaj bardzo przyjemnie, naprawdę fajne miejsce. Oby Puchar Polski na Kraków Arenie stał się stałą częścią sezonu.

Laszkiewicz: Decydujące były dwie pierwsze bramki

Leszek Laszkiewicz, JKH GKS Jastrzębie:Chcieliśmy zagrać agresywnie, takie mieliśmy założenia. Wyskoczyliśmy na nich dwójką, wybili krążek - pierwszy strzał na bramkę, pierwsza bramka. To podcięło nam skrzydła. Później druga zmiana, kolejna bramka i niestety - z takim przeciwnikiem jak Tychy ciężko wrócić do gry.

W drugiej tercji chcieliśmy jeszcze zagrać agresywnie, mieliśmy może trochę więcej z gry, ale rywale strzelili nam trzecią i czwartą bramkę. I było już praktycznie po meczu.

Wydaje mi się, że decydujące były dwie pierwsze bramki, bo w takim meczu każdy błąd decyduje o zwycięstwie. My zrobiliśmy ten pierwszy błąd w pierwszych 30 sekundach i już było źle. Nie wchodzi się dobrze w mecz, później zaczynają się błędy. Druga piątka puściła drugą bramkę. A - jak powiedziałem - ciężko odrabia się straty z taką drużyną.

Hala naprawdę robi wrażenie, jest piękna.


Źródło: rmf24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz