czwartek, 22 grudnia 2016

Dzieci zginęły na pasach, więc zlikwidują przejście


W połowie jezdni na przejściu dla pieszych auto wyrwało wózek z rąk matki. W wózku była dwójka małych dzieci, zginęły na miejscu. Dla bezpieczeństwa pieszych miasto postanowiło zlikwidować pasy.

Minął rok od tragedii, która wstrząsnęła Tychami. Na pasach na dwupasmowej ul. Towarowej zginęli 4-letnia Nadia i roczny Igor. Dzieci wracały z mamą z zakupów przedświątecznych.

Po wypadku ograniczono prędkość w rejonie przejścia do 40 km/godz., postawiono znak "Uwaga wypadki", w jezdni zamontowano pasy akustyczne, samo przejście doświetlono. Na nic się to zdało.

Już miesiąc po tragedii kontrole policyjne pokazały, że kierowcy lekceważą w tym miejscu ten sam przepis, który nie uchronił Nadii i Igora. Gdy jeden zatrzymywał się na lewym pasie, by przepuścić pieszych, na prawym jechali dalej. 

- Od początku wiedzieliśmy, że trzeba zrobić coś więcej, żeby wzmocnić bezpieczeństwo pieszych - mówi Ewa Grudniok, rzeczniczka urzędu miasta w Tychach. 

Rozważano sygnalizację świetlną. Ale obawiano się gigantycznych korków, które już teraz tworzą się na Towarowej w godzinach szczytu. To strefa ekonomiczna w mieście, pełna zakładów produkcyjnych. 

Ostatecznie zapadła decyzja o likwidacji przejścia.

Kierowcy zwalniają przed rondem 

Z feralnego przejścia korzystają głównie ludzie, którzy idą z centrum handlowego na przystanek autobusowy. Przystanek znajduje się po drugiej stronie ulicy tuż obok pasów. Następne przejście znajduje się około 200 m dalej, przy rondzie. Ale, jak zapewnia Grudniok, ludzie nie będą musieli nadrabiać drogi na autobus. - Przystanek zostanie przeniesiony w okolice ronda - zapowiada rzeczniczka.

Rondo, zdaniem urzędników, stanowić będzie niejako zabezpieczenie dla pieszych. Grudniok: - Kierowcy zwalniają przed zjazdem i wjazdem na rondo. 

Piesi dla kierowców (i odwrotnie - samochody dla pieszych) w okolicy ronda są też lepiej widoczni. Feralne przejście znajduje się za lekkim wzniesieniem. 

Nie wiadomo, kiedy przejście zostanie zlikwidowane, a przystanek, czyli zatoczka z wiatą przeniesiony. Grudniok zapewnia, że stanie się to równocześnie. - Na razie jesteśmy na etapie projektowania - mówi. 

Matka straciła wszystko, kierowca ma proces 

Wieczorem 17 grudnia 2015 roku 25-letnia matka wracała z 4-letnią Nadią i rocznym Igorem z zakupów świątecznych. Mieli kilometr do domu. Na przejściu dla pieszych przepuścił ich samochód na lewym pasie, ale renault megane z prawego pasa się nie zatrzymał. 

Dzieci siedziały w wózku. Rodzina była w połowie drogi, zeszli na pasy z wysepki, dzielącej jezdnię. Zginęły na miejscu. Renault skasował wózek. Igor i Nadia zginęli na miejscu. 

- Od rana płaczę. Ta matka straciła wszystko, co miała - mówiła nam kobieta, która przyszła zapalić znicz w miejscu tragedii. Na wysepce między jezdniami ulicy Towarowej w Tychach, tego dnia, od rana paliły się znicze. Wśród zniczy ktoś posadził pluszowego misia. - To miś Igora - powiedział chrzestny chłopca. 

- Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało - dodał. 64-letni kierowca był trzeźwy i przyznał się do potrącenia dzieci. Od czerwca toczy się przeciwko niemu proces w sądzie.


Źródło: tvn24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz