Zbiornik przechylił się i na podłogę wylało się z wodą sto karpi. Świadkowie opowiedzieli obrońcom zwierząt, że pracownicy hipermarketu zbierali ryby, rzucając je z daleka do pustego basenu. I potem w ciągu dwóch godzin sprzedali. - Nie sprawdzili, czy karpie nie odniosły obrażeń - twierdzi Fundacja Viva i zawiadamia prokuraturę.
Do wypadku doszło w sobotę przed południem w hipermarkecie w Tychach. Sto żywych karpi wylądowało na podłodze między regałami, koszykami i nogami klientów. Sprawą zajęła się Fundacja Viva.
Biuro prasowe sieci hipermarketów Tesco wyjaśniło fundacji, że ich karpie są "przechowywane w stale wymienianej i natlenianej wodzie w specjalnych basenach. W sklepie w Tychach basen taki uległ rozszczelnieniu - będziemy wspólnie z producentem wyjaśniać przyczyny tego zdarzenia".
Biuro prasowe sieci hipermarketów Tesco wyjaśniło fundacji, że ich karpie są "przechowywane w stale wymienianej i natlenianej wodzie w specjalnych basenach. W sklepie w Tychach basen taki uległ rozszczelnieniu - będziemy wspólnie z producentem wyjaśniać przyczyny tego zdarzenia".
- Próbowali zwalić winę na producenta basenów, ale klienci widzieli, że zawinił pracownik - mówi Anna Plaszczyk z Vivy.
Przyznał to w liście do fundacji Państwowy Inspektorat Weterynarii. "Sobotni wypadek, polegający na wylaniu ryb wraz z wodą na posadzkę miał miejsce w związku z nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności - napisał tyski inspektor. - W wyniku nadmiernego przechyłu zbiornika z wodą oraz rybami w trakcie hamowania/zakrętu, doszło do przesunięcia środka ciężkości ładunku i wywrotki".
Viva zawiadomiła prokuraturę. - Zawiadomienie wpłynęło wczoraj, nie podjęliśmy jeszcze decyzji o ewentualnym wszczęciu postępowania w kierunku znęcania się nad zwierzętami - mówi Monika Stalmach-Ćwikowska, prokurator rejonowy w Tychach.
Kopane i rzucane do pustego basenu
- Nieszczęśliwy wypadek. Po co zaraz prokuratura? - pytamy w fundacji.
- Bo te ryby były zbierane z podłogi w skandaliczny sposób - odpowiada Plaszczyk.
Zdaniem aktywistki musiało to być bolesne dla ryby, bo ma ona skórę znacznie bardziej wrażliwą na urazy niż kot czy pies. - Karpie mogły też doznać urazów, jak wylały się z basenu i nie udzielono im pomocy weterynaryjnej. To znęcanie się nad zwierzętami - mówi Plaszczyk.
PIW: "W akcję ratowniczą zaangażowano pracowników kilku działów sklepu. (...) W sześć minut zebrano ryby z podłogi i rozpoczęto napełnianie zbiornika wodą. Żadna z ryb nie ucierpiała na tyle, że potrzebny byłby jej ubój z konieczności. Po napełnieniu zbiornika wszystkie zwierzęta przyjęły fizjologiczną postawę w toni basenu, wszystkie odzyskały świadomość".
Inspektor podkreśla, że "dobrostan ryb został zachowany". Dodaje też, że "całość pechowej dostawy została sprzedana w okresie maksymalnie do 2-3 godzin po zdarzeniu. Od niedzieli, od godziny 16, w sprzedaży nie było już żywych ryb."
Źródło: tvn24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz