Nadkomplet kibiców na trybunach, wspaniały doping dla obu ekip i przede wszystkim hokej na najwyższym krajowym poziomie – takiego widowiska byliśmy świadkami w piątym starciu finałowym o mistrzostwo Polski, w którym Comarch/Cracovia uległa u siebie GKS-owi Tychy 1-3. Do obrony mistrzostwa tyszanie potrzebują jeszcze jednej wygranej, a kolejny mecz w czwartek, w Tychach!
- Liga Mistrzów to duże wyzwanie dla obu ekip i każda z nich przed tym wyzwaniem będzie musiała być istotnie wzmocniona - podkreślił przed meczem właściciel i prezes Cracovii prof. Janusz Filipiak, który specjalnie na ten mecz przyleciał ze Szwajcarii. - W meczach o tak wysokiej stawce nie muszę motywować hokeistów żadnymi przemowami. Wystarczy sama moja obecność.
Filipiak dodał, że szanuje GKS i prezydenta Tychy za wkład w rozwój polskiego hokeja, poprzez zbudowanie silnego, stabilnego klubu.
Złą zmianę "Pasów" wykorzystał Marcin Kolusz, który wyprowadził atak, wystawił krążek Martinowi Vozdeckiemu, a ten wykorzystując fakt, że widoczność Rafałowi Radziszewskiego zasłaniają jego obrońcy, wypalił w długi róg i "guma" zatrzepotała w siatce!
W 8. min mógł wyrównać Damian Kapica, lecz po podaniu Damiana Słabonia jego uderzenie obronił parkanem Stefan Żigardy.
Za moment mogło być 0-2, jednak krążek po strzale Adama Bagińskiego odbił się od słupka!
"Pasy" miały więcej sytuacji, jak chociażby ta z 12. min, gdy Filip Drzewiecki minął slalomem kilku rywali, a kiedy miał przed sobą już tylko bramkarza, to postanowił oddać na prawo i to uratowało gości, bo podanie przeciął obrońca.
Obie drużyny po razie trafiały w słupek (Adam Bagiński i Marek Wróbel), pod obiema bramkami kotłowało się wiele razy, ale bez bramkowego efektu!
Od początku II odsłony Cracovia zaatakowała z furią ranionego byka. Szybko gospodarze wywalczyli przewagę liczebną, prowokując do faulu Michała Kotlorza. Podczas gry w pięciu na czterech klasyczną bramkę "z niczego" zdobył stojący za bramką Krystian Dziubiński. "Dziubek" nastrzelił krążek na kija obrońcy MichaelaKolarzai tak "guma" wylądowała w siatce obok zdezorientowanego Żigardiego!
- Muszę przyznać szczerze, że chciałem podać na niebieską do Noworyty, ale krążek odbił się od obrońcy i szczęśliwie wpadł do bramki - opowiadał "Dziubek".
Krakowianie chcieli pójść za ciosem, w 25. min kontratakował Maciej Urbanowicz, jednak Żigardy pewnie interweniował. Z kolei pięć minut później prowadzenie mógł im dać Patrik Svitana, który w okresie liczebnego osłabienia odebrał krążek Koluszowi, lecz Słowak uderzył za wysoko.
Ale tyszanie też nie marnowali czasu na lodzie. Zwłaszcza podczas kary Urbanowicza ostrzeliwali bramkę "Radzika", który był jednak jak ściana blokująca, bądź łapiąca wszystkie krążki. Nawet takie, jak ten po strzale Michała Woźnicy, po podaniu wzdłuż bramki Adama Bagińskiego (30. min).
Czarną robotę w zespole Cracovii wykonywał na lodzie Drzewiecki, który harował za dwóch. To po jego podaniu na 2-1 powinien trafić Maciej Kruczek, jednak obrońca uderzył obok bramki.
W 36. min mieliśmy pierwszą kontrowersję sędziowską. W środkowej tercji upadł jeden z hokeistów Cracovii, sędziowie nie przerwali gry. W przerwie w grze Paweł Meszyński skonsultował się jednak z liniowym i wyrzucił do boksu kar tyszanina MichaelaKolarza, który nie chciał się zgodzić z tą decyzją. Gospodarze nie wykorzystali jednak tej przewagi.
Po 45 sekundach III tercji krążek zgubił Filip Komorski, z bliska, z bekhendu strzelał rutyniarz Damian Słaboń, jednak Żigardy interweniował parkanem. Później przewagę "Pasom" wypracował Damian Kapica, którego faulował Bartłomiej Pociecha. Cracovia spędziła niemal pełne dwie minuty przewagi w tercji GKS-u, jednak nie oddała groźnego strzału, gdyż rywal uważnie się bronił.
W 52. min poważnie zaatakowali tyszanie. Jakub Witecki spod bandy złamał do środka, uderzył z nadgarstka, ale "Radzik" zdołał odbić odbijaczką, podobnie jak zatrzymał krążek po kolejnych strzałach Kolusza i Bagińskiego.
Widząc, że jego chłopcy atakują, trener GKS-u Jirzi Szejba jeszcze bardziej ich mobilizował, poklaskują w dłonie. I tyszanie szli za ciosem. Ale nadziewali się też na kontry, jak ta dwóch na jednego z 56. min, po której Artjom Baszko z bekhendu posłał krążek obok bramki.
Gra była płynna, przerw jak na lekarstwo, fauli też, bo choć grano twardo, to z poszanowaniem zdrowia rywala.
Na 155 s. przed końcem III tercji GKS dopiął swego! Filip Komorski, spod bandy, posłał krążek między nogami Svitany prosto na kija nadjeżdżającego pod bramkę Josefa Vitka, a Czech strzałem bez przyjęcia pokonał Radziszewskiego, wywołując euforię wśród kibiców przyjezdnych! Tyszanie ciężko zapracowali na tę bramkę!
Cracovia wycofała bramkarza, ale Vitek popędził do wystrzelonego krążka i wpakował go do bramki!
5. mecz finałowy mistrzostw Polski w hokeju:
Comarch/Cracovia - GKS Tychy 1-3 (0-1, 1-0, 0-2)
Bramki:
0-1 Vozdecky (3:20 Kolusz, Vitek), 1-1 Dziubiński (21:20 Szinagl, Svitana w przewadze), 1-2 Vitek (57:25 Komorski), 1-3 Vitek (58:55 do pustej bramki).
Comarch/Cracovia:Radziszewski - Noworyta, Turoń, Szinagl, Dziubinski, Svitana - Maciejewski, Novajovksy, Urbanowicz (2), Słaboń, Kapica - Wajda, Kruczek, Guzik, Kucewicz, Drzewiecki - Baszko, Dutka, Domogała, Wróbel, Kisielewski.
GKS Tychy:Żigardy - Ciura, Kolarz, (2) Woźnica, Rzeszutko, Bagiński - Pociecha (2), Kolusz, Vozdecky, Komorski, Vitek - Kotlorz (2), Bryk, Bepiersz, Galant, Kogut - Hertl, Gazda, Jeziorski, Witecki, Łopuski.
Sędziowali: Tomasz Radzik z Krynicy i Paweł Meszyński z Warszawy.
Kary: 2 oraz 6 min.
Stan play-off do czterech zwycięstw 2-3 . Szósty mecz odbędzie się w czwartek, w Tychach.
Widzów: 2,5 tys.
Źródło: interia.pl