GKS Tychy pokonał Comarch Cracovia 2-1 po rzutach karnych w trzecim boju finałowym Polskiej Hokej Ligi. Tyszanie mieli przewagę, ale kapitalnie bronił Rafał Radziszewski. W rzutach karnych sposób na niego znalazł Radosław Galant i po efektownym najeździe zdobył gola na wagę bezcennego zwycięstwa. W serii do czterech wygranych 2-1 prowadzą krakowianie.
Po dwóch porażkach w Krakowie tyszanie musieli w piątek wygrać, aby zachować realne szanse na obronę mistrzowskiego tytułu. Sytuacja nie była dla nich komfortowa, bo kontuzje zmusiły trenera Jirziego Szejbę do przesunięcia z ataku do obrony Marcina Kolusza. Mimo tego trudno było spodziewać się innego scenariusza, jak huraganowe ataki tyszan od pierwszej minuty i dokładnie tak było.
Hokeiści GKS-u narzucili bardzo wysokie tempo. Tak szybkiej gry, jak w pierwszej tercji, chyba jeszcze w tegorocznych finałach nie było. Na pewno tak dużych problemów nie miała jeszcze Cracovia. Miała za to Rafała Radziszewskiego w bramce i dzięki jego kapitalnym interwencjom nie straciła w tej części gola.
Ekipa trenera Szejby znów potwierdziła, że mizernie rozgrywa przewagi liczebne. Już w 6. minucie atakowała 5 na 4, a po chwili przez 80 sekund 5 na 3, ale bez efektów. Najbliżej zdobycia gola był Adam Bagiński, ale leżący już na lodzie "Radzik" zaliczył niesamowitą interwencję.
Cracovia głównie się broniła, a najbardziej harował Krystian Dziubiński. Stwarzał największe zagrożenie pod bramką GKS-u, a przy tym ciężko pracował w obronie, jak w 15. minucie, gdy wybił krążek tuż sprzed swojej bramki, gdy znalazł się już za plecami Radziszewskiego.
W 18. minucie wydawało się, że tym razem gol już musi paść, ale Josef Vitek nie trafił do bramki z dwóch metrów po kapitalnym zagraniu Martina Vozdecky'ego.
Przez dziesięć pierwszych minut drugiej tercji trwał ostrzał bramki Cracovii, później gra zaczęła się wyrównywać. Nikt się nie oszczędzał. Niewiele brakowało, a ciężką kontuzją przypłaciłby walkę Michał Woźnica. Pędząc z krążkiem na bramkę nie odpuścił, choć był na straconej pozycji w pojedynku z powracającym obrońcą. Odbił się od niego jak od ściany i z impetem wpadł na bandę. Jeszcze długo będzie czuł plecy i bark, ale całe szczęście, że zdążył obrócić nogi, bo bez gipsu by się nie obeszło.
W 36. minucie "Pasy" znów musiały bronić się w podwójnym osłabieniu i wydawało się, że znów im się upiecze, ale cztery sekundy przed końcem Bartłomiej Pociecha pokonał Radziszewskiego "bombą" zza koła bulikowego.
Tyszanie ciężko harowali, aby objąć prowadzenie, a łatwo je stracili. Po nieodpowiedzialnym zagraniu na ławkę kar trafił Vozdecky, a jego koledzy skutecznie bronili się tylko przez 13 sekund.
W trzeciej tercji oba zespoły zmarnowały po dwa okresy gry w przewadze. Więcej okazji na zdobycie bramki mieli tyszanie, ale "Radzik" bardzo dobrze bronił, jak w 54. minucie, gdy rzucił się na lód, podniósł parkany i obronił strzał Jakuba Witeckiego.
Tyszanom nie udało się przełamać rywali w dogrywce. Po strzale Bagińskiego krążek odbił się od słupka, a gdy w kilku innych sytuacjach klasę pokazał Radziszewski.
Rzuty karne fantastycznie rozpoczął Radosław Galant. Ruszył na bramkę, ostro zahamował i wpakował krążek pod poprzeczkę. To był gol na wagę zwycięstwa, bo w kolejnych próbach górą byli bramkarze (Sztefan Żigardy zatrzymał Szinagla, Drzewieckiego i Svitanę, a Radziszewski Rzeszutkę i Vitka).
Tyszanie odnieśli zasłużone zwycięstwo, ale z pewnością nie na tyle przekonujące, aby można zaryzykować tezę, że będzie przełomem w walce o złoto.
Trzeci mecz finałowy
GKS Tychy - Comarch Cracovia 2-1 po karnych (0-0, 1-1, 0-0; 0-0, w karnych 1-0)
Bramki: 1-0 Bartłomiej Pociecha (Martin Vozdecky, Marcin Kolusz 36.12 w podwójnej przewadze), 1-1 Rafał Dutka (Petr Szinagl 39.46 w przewadze). Decydujący karny - Radosław Galant.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw: 1-2). Czwarty mecz w sobotę w Tychach (godz. 16.30).
Rzuty karne fantastycznie rozpoczął Radosław Galant. Ruszył na bramkę, ostro zahamował i wpakował krążek pod poprzeczkę. To był gol na wagę zwycięstwa, bo w kolejnych próbach górą byli bramkarze (Sztefan Żigardy zatrzymał Szinagla, Drzewieckiego i Svitanę, a Radziszewski Rzeszutkę i Vitka).
Tyszanie odnieśli zasłużone zwycięstwo, ale z pewnością nie na tyle przekonujące, aby można zaryzykować tezę, że będzie przełomem w walce o złoto.
Trzeci mecz finałowy
GKS Tychy - Comarch Cracovia 2-1 po karnych (0-0, 1-1, 0-0; 0-0, w karnych 1-0)
Bramki: 1-0 Bartłomiej Pociecha (Martin Vozdecky, Marcin Kolusz 36.12 w podwójnej przewadze), 1-1 Rafał Dutka (Petr Szinagl 39.46 w przewadze). Decydujący karny - Radosław Galant.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw: 1-2). Czwarty mecz w sobotę w Tychach (godz. 16.30).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz