wtorek, 12 stycznia 2016

GKS Tychy trzeci w Pucharze Kontynentalnym. Łopuski: Nie będą nas lekceważyć


Hokeiści GKS-u Tychy odnieśli sukces zajmując trzecie miejsce w finałowym turnieju Pucharu Kontynentalnego. Postawa mistrzów Polski zaskoczyła rywali. - Nie będą nas lekceważyć, bo przekonali się, że polskie drużyny starają się być coraz lepsze i powinny się liczyć w Europie - powiedział Mikołaj Łopuski, jeden z liderów GKS-u.

GKS rozpoczął turniej od sporej niespodzianki - wygrał z jednym z faworytów duńskim Herning Blue Fox 2-1. Po pełnym dramaturgii drugim spotkaniu uległ Dragons de Rouen 5-6, a na zakończenie przegrał z włoskim Asiago Hockey 2-4.

Szkoda zwłaszcza porażki ze "Smokami", bo pokonując ich, tyszanie wygraliby turniej i zapewniliby sobie prawo gry w Lidze Mistrzów. Nie zapominajmy jednak, że GKS jest pierwszym polskim zespołem od 23 lat, który dotarł do finałowego turnieju.

Rywale nie sądzili, że możecie popsuć im humory, a byliście o włos od Ligi Mistrzów. Trzecie miejsce to duży sukces.

Mikołaj Łopuski, napastnik GKS-u Tychy: - Bardzo cieszymy się ze zdobycia trzeciego miejsca. To naprawdę dla nas sukces. Patrząc na przebieg całego turnieju, można powiedzieć, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Byliśmy bardzo blisko wywalczenia pierwszego miejsca i awansu do Ligi Mistrzów. W meczu z Rouen od stanu 2-6 goniliśmy rywali i do końca walczyliśmy o pierwsze miejsce. Nie mamy się czego wstydzić, możemy chodzić z podniesionymi głowami.

W obu meczach, których nie udało wam się wygrać, wysoko zawiesiliście poprzeczkę rywalom. Zarówno spotkanie z Rouen, jak i z Asiago, były bardzo wyrównane. Zwłaszcza w pierwszym z nich sukces był bardzo blisko.

- Wiedzieliśmy już przed meczem, że jeśli wygramy z Rouen, to zajmiemy pierwsze miejsce. Nikt nie kalkulował, włożyliśmy w grę wszystkiesiły. Mecz tak się ułożył, że musieliśmy gonić wynik i wielki szacunek dla chłopaków za to, że pokazaliśmy siłę zespołu, gdy przy stanie 2-6 podnieśliśmy się z kolan i walczyliśmy do końca. Kwestia zwycięstwa ważyła się do samego końca. Mieliśmy okazje, wycofaliśmy bramkarza. Na pewno zdobyliśmy duże doświadczenie. Poza tym fajna sprawa zagrać w finale. Takie mecze naprawdę świetnie się gra, to jest święto.

Ile meczów na równie wysokim poziomie, z równie silnymi rywalami macie okazję rozgrywać w ciągu sezonu?

- Jeśli chodzi o ligę, to można je porównać do spotkań w play-offach, do półfinału i finału. W takich meczach liczy się każdy błąd i jest wielki zastrzyk adrenaliny. Można je też porównać do meczów kadry, bo ostatnio gramy z mocnymi przeciwnikami. W takich spotkaniach każdy z nas ma okazję podnosić swoje umiejętności, no i walczymy o poprawę wizerunku polskiego hokeja, bo nie ma co ukrywać - dla rywali nasz udział w finale był zaskoczeniem. Myślę, że tak się zaprezentowaliśmy, że teraz będą doceniać polski hokej. Nie będą nas lekceważyć, bo przekonali się, że polskie drużyny starają się być coraz lepsze i powinny się liczyć w Europie.

Udany występ przeciwko silnym rywalom pozwoli wam nabrać większej pewności siebie. Czego jeszcze was nauczył?

- To dla nas na pewno solidny zastrzyk pewności, no bo mecze toczyły się na wyższym poziomie, w szybszym tempie. W takich spotkaniach trzeba grać niezwykle odpowiedzialnie taktycznie. Graliśmy przeciwko zawodnikom, którzy rozegrali wiele meczów w NHL. Na pewno będzie to procentować.

Zyska także reprezentacja, bo jej dobre wyniki w ostatnich latach w dużej mierze są też efektem tego, że częściej gracie z mocniejszymi rywalami. Przed reformą systemu rozgrywek mistrzostw świata głównie rywalizowaliście ze słabszymi, a od nich trudno się czegoś nauczyć.

- Nie ma co ukrywać, gdy się gra ze słabszymi przeciwnikami i kwestia zwycięstwa jest z góry przesądzona, to człowiek niczego się nie nauczy. Gra z silnymi rywalami daje "kopa" i pozwala zawodnikom wejść na wyższy poziom. Później, gdy są ciężkie mecze, to łatwiej się gra. Fajne jest też to, że o polskim hokeju robi się coraz głośniej i dajemy pozytywne akcenty zarówno jako reprezentacja, a teraz też w rozgrywkach klubowych.

We Francji mieliście wsparcie kibiców. Gorąco powitali was też w Tychach.

- Zrobili nam niespodziankę. Czekali na nas przed lodowiskiem, przywitali brawami i podziękowali za walkę. To miłe z ich strony. Doceniamy to.

Emocje opadły, teraz pewnie zaczynacie czuć zmęczenie?


- Nie da się ukryć. Jesteśmy zmęczeni, odsypiamypodróż. Zostawiliśmy sporo zdrowia na lodzie w każdym z trzech meczów w Rouen i czuć to w nogach. Teraz musimy się zregenerować i pozbierać, bo czeka nas sporo meczów w lidze.

Już za miesiąc turniej kwalifikacyjny do igrzysk, a tuż po nim play-offy. Zastanawiacie się kogo chcielibyście uniknąć w drodze do finału?

- Na pewno każda drużyna już w jakiś sposób układa sobie, jak mniej więcej może to wyglądać. Tabela jest przejrzysta. Spróbujemy zmniejszyć dystans do Cracovii, aczkolwiek może być ciężko ją dogonić. Będziemy jednak chcieli wejść na zwycięską ścieżkę i być w dobrej formie przed play-offami, a w nich wiadomo: jak się chce zdobyć mistrzostwo, to trzeba pokonać każdego, kto stanie na naszej drodze. Nie ma co kalkulować.


Źródło: interia.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz